Jakie to łodzkie, chociaż nie z Łodzi https://open.spotify.com/track/0hJ49tSikM5jUYsWoLQiXm?si=zehF3htPTomZZ6rGdgCvsw
Pieprzenie bez sensu. 01 Świat się zatrzymał, w najbardziej widoczny sposób jaki można sobie wyobrazić.Pff... ale to głupie. Planeta cały czas wirowała, pokonując drogę wokół słońca, pory dnia, roku, pozostały niezmienione, ale jednak świat się zatrzymał, przynajmniej na powierzchni. Przestał wiać wiatr, ale wzniesiony w powietrze pył, w jakiś dziwny sposób w tym powietrzu wzniesiony pozostał. Podobnie jak spadający liść, który zatrzymał się w swoim spadaniu, ptak w swoim locie, opar dymu z papierosa unoszący się w górę w oczekiwaniu na poryw wiatru, który go rozwieje. Gdybym tylko miał przy sobie paczkę fajek, unoszący się w bezruchu dym miałbym pewnie bezpośrednio przed moimi oczyma. Brakuje mi dymu z papierosa, aż wyobraziłem sobie tą biało błękitną chmurkę trucizny, której bardzo pragnęło moje wewnętrzne ja. I pieprzyć narzekania tych pseudodziwek mijających mnie tłumnie na ulicy, wiecznie narzekających spojrzeniem na odór jak z popielniczki. Najchętniej chciałbym wykrzyczeć jaki czuję smród, tych wszystkich chemicznych dodatków, kiedy przemykają obok mnie. Kolagen, silikon, akryl, botoks, wszystko sztuczne, w dodatku te tanie podróby perfum przywodzące mi na myśl szpital, drażniące nozdrza niczym spirytus salicylowy. Samo to wspomnienie wrażenie zostało spotęgowane w mgnieniu sekundy. Przecież przestał wiać wiatr.Spoglądałem na to wszystko wokół mnie jedną nogą stojąc na krawędzi krawężnika, moja druga stopa palcami prawie dotykała już nieruchomej powierzchni zastygłej w tym znieruchomieniu kałuży. Dziwna sprawa.Przestał wiać wiatr. Wszystko stanęło, ale mój mózg pracował nieustannie, analizując obraz uchwycony nieruchomym spojrzeniem, w stałej perspektywie. Wszystko wyglądało tak jak uchwycone na zdjęciu. Stojące samochody kryjące w swoich wnętrzach zastygłych w bezruchu kierowców i pasażerów, tramwaj zastygły dokładnie na środku skrzyżowania. Jeden facet zastygł w pozie, która natychmiast wzbudziłaby mój uśmiech, jeśli tylko moje wargi jakimś cudem zdołały by się poruszyć i w ten uśmiech ułożyć. Taka tragikomiczna sytuacja. Ten facet niedoszły samobójca, do tego nieświadomy, pewnie pijany, bo zatoczył się i spadł z chodnika wprost pod nadjeżdżający tramwaj... I nic. On stoczył się i zawisł w bezruchu, a tramwaj zastygł, miał jechać do przodu, a stał bez ruchu. Przestał wiać wiatr. Psikus, głupi żart Boga, który nie wiadomo czy chciał ratować pijanego człowieka, czy może znudził się już swoimi zabawkami, jak mały rozwydrzony bachor pozostawiający porozpieprzane zabawki na środku pokoju. Teraz nie wiadomo co będzie. Świat ożyje czy może zniknie? Zastygł już na zawsze w oczekiwaniu na nie wiadomo co, a może tylko złapał chwilowej zadyszki. A jeśli świat napędzany jest przez gigantycznego chomika, biegającego w nieskończoność w wielkim kołowrotku i ten przerośnięty gryzoń właśnie umarł ze starości lub dostał ataku serca?