Background
Czarneciasteczka
Kobieta,42 lat,Szczecin, Polska
7聽136681
W serwisie od:Ostatnio online:
O mnieJestem grzeczn膮 dziewczynk膮 馃槆Nie szukam Nikogo i Niczego.Nie udost臋pniam swojej prywatnej galerii wi臋c o to nie pro艣cie- to nie wystawa ps贸w. Nie dodaj臋 do znajomych nieznajomych. B臋d臋 Wasz膮 Strat膮 Czasu,zanudz臋 Was na 艣mier膰, jestem nudniejsza ni偶 "Pytanie na 艣niadanie" czy "Moda na sukces". Gratuluj臋 osobom, kt贸re dotar艂y do ko艅ca mojego opisu.

https://open.spotify.com/track/64uEOl8bmmL7aeJUKF68WN?si=jL8fBhFIT4WuCwYYYk-u0w%0A
Szukam
Os贸b p艂ci: M臋偶czyzna
W celu: D艂u偶sza relacja
W wieku: od 39 do 46 lat
Preferencje
Preferencje: Rozmowa
Zainteresowania: Obserwowanie ptak贸w
Dane
J臋zyk: Polski
Znak zodiaku: Baran
Wykszta艂cenie: Wy偶sze
Czarneciasteczka
Photo in gallery
馃惪馃崁馃尀
Kudlaty666
Cudowne kolory. Piekne zdj臋cie
Zielonazabka
艢wiat艂em malowana
Czarneciasteczka
( bez tytu艂u) Lu藕ne spotkanie na kawie, neutralny grunt. Przypadkowi ludzie wok贸艂. Dla mnie czarna jak smo艂a, mocna, z mlekiem ro艣linnym bez cukru. Dla ciebie? Czekamy na kaw臋. Prawie nic nie m贸wimy. Widz臋 ci臋. Przysuwam do ciebie swoje krzes艂o. K艂ad臋 twoj膮 r臋k臋 na swoim kolanie. Czujesz pod sto艂em jak szeroko rozstawiam nogi. Mam na sobie majtki, bo jest do艣膰 ch艂odno. Nie lubi臋 jak mi tam zimno. Pomimo ch艂odu czujesz moje ciep艂o w 艣rodku. Robisz to powoli i delikatnie. Wilgo膰. Bardzo du偶o. Palce 艣lizgaj膮 si臋. 艁adna pani przynosi nam kaw臋. Ma bia艂膮 koszul臋,delikatny u艣miech. Twoja r臋ka jest ci膮gle we mnie. Kawa pi臋knie pachnie. Twoje palce pachn膮 mn膮- w膮chasz, li偶esz i dajesz mi do spr贸bowania. S膮 s艂one. Mam czerwone policzki i radosne oczy. Bior臋 twoj膮 r臋k臋, idziemy do mieszkania,to pierwsze pi臋tro. Wybieramy schody. Idziesz pierwsza. Widz臋 twoje 艂ydki,uda i po艣ladki. Idziesz zalotnie,wiesz, 偶e patrz臋 na twoj膮 dup臋 i 偶e ci臋 po偶膮dam. Wchodzimy na pi臋tro,za rogiem 艂api臋 ci臋 ,obracam i opieram o 艣cian臋. Stanowczo,nie brutalnie. Zaczynam ca艂owa膰 tw贸j dekolt, szyj臋, policzki, powieki,moje d艂onie mocno 艣ciskaj膮 twoj膮 dup臋. Kiedy ju偶 nie mo偶esz wytrzyma膰, marz膮c o poznaniu smaku moich ust, ja kl臋kam, podciagam twoj膮 sukienk臋 do g贸ry i zanurzam si臋 mi臋dzy twoje uda. Zakladasz jedn膮 nog臋 na m贸j bark, a d艂o艅mi dopychasz moj膮 twarz do swojej cipki....
S艂yszymy, 偶e kto艣 wychodzi z mieszkania na ko艅cu korytarza. Wstajesz z kolan, ca艂y ode mnie mokry. Wk艂adasz mi j臋zyk g艂臋boko do gard艂a. Czuj臋 na nim m贸j smak, a na twojej twarzy m贸j zapach. Odp艂ywam. Kto艣 przechodzi obok. Tylko si臋 li偶emy. Moje kolano jest mi臋dzy twoimi udami, czuj臋 twojego kutasa. Trzymasz mnie mocno za po艣ladki. Zostawiasz na nich odciski palc贸w.
Trzymaj膮c ci臋 za dup臋,odwracam ci臋 twarz膮 do 艣ciany. Ca艂uj臋 twoje uszy, kark i szyj臋, szepcz膮c jak ci臋 pragne, jak mocno mi stoi, 偶e a偶 boli. Przybli偶am si臋 mocniej do twojego ty艂ka. Czujesz mojego kutasa mi臋dzy swymi po艣ladkami. Czujesz jaki jest twardy, pululsuj膮cy jak tykaj膮ca bomba. Chc臋 by膰 w tobie, b艂yszcz臋 jak twardy minera艂. Hipnotyzuj臋 ci臋. Trz臋s膮 mi si臋 kolana, ledwo stoj臋 na nogach. Chc臋 偶eby艣 wgni贸t艂 mnie w 艣cian臋. Zmia偶d偶y艂 i wycisn膮艂 ze mnie sok. Chc臋 ju偶 wej艣膰 do mieszkania.
Moriartyjames
Da si臋 kogo艣 za hipnotyzowa膰 wciskaj膮c kutasa mi臋dzy po艣ladki?
Piotruspan93
Dos艂ownie tak sobie wyobra偶am 馃グ馃榿
Slodkimisiek890
Cudowne...
Czarneciasteczka
Sadza
Wszed艂 do pokoju, usiad艂 na pod艂odze obok niej. By艂a taka dzika i pi臋kna, jej sk贸ra by艂a g艂adka, maksymalnie napi臋ta. Przygl膮da艂 si臋 jej. Uwielbia艂 ogl膮da膰 jak dawa艂a sobie rozkosz. By艂 o to zazdrosny, ale go to nakr臋ca艂o, jak lont podpalony w dynamicie. "Kr臋cisz mnie jak jointa
Masz w sobie cechy skurwysyna i ojca
Sadza si臋 osadza
呕arz膮 si臋 oczy
W nich potrzeba pal膮ca"
By艂 twardy i gotowy do dzia艂ania. Ale nie chcia艂 jej sp艂oszy膰, by艂a jak m艂oda sarenka, kt贸ra zapomnia艂a o istnieniu 艣mierci, bawi艂a si臋 skacz膮c nad ogniem. Delikatne j臋zykiem zacz膮艂 pie艣ci膰 jej stopy, paluszek po paluszku. Kawa艂ek po kawa艂ku. Palce, kostki, podeszwy st贸p. Odda艂a si臋 temu.Troch臋 zdziwiona, ale nie protestowa艂a. Jej cia艂o wygina艂y skurcze. Teraz to ju偶 by艂a jego zas艂uga. Czu艂 to. Jej smak na jego j臋zyku. Uwielbia艂 , po艂yka艂, zlizywa艂 z niej siebie. Zaznacza艂 艣lin膮 drog臋, 偶eby m贸c wr贸ci膰. Czy tego chcia艂? Czy chcia艂 wraca膰? Nie. Chcia艂 si臋 w tym, w niej zatraci膰. 艁ydki, kolana i zgi臋cia kolan. Jak ona pi臋knie pachnia艂a! By艂a 艣wie偶a i rze艣ka jak poranne powietrze. Uwielbia艂! Wewn臋trzne miejsca ud. Coraz wy偶ej i wy偶ej. Na g贸rze by艂o coraz mniej powietrza. "Kr臋cisz mnie jak jointa
Palisz mnie biernie
Nie艣wiadomy ognia
Tak dzia艂aj膮 podpalacze
Ogie艅 wznieca gdy nie patrz臋"
Cipka. By艂a idealna, taka jak膮 sobie wielokrotnie wyobra偶a艂. Mi臋kko艣膰 i delikatno艣膰. By艂a jak rozkwitaj膮cy kwiat. P艂yn臋艂a z niej rzeka. Wskoczy艂 w to, pi艂 j膮 j臋zykiem, spija艂 i upija艂 si臋 tym. By艂 na rauszu, zatopiony w jej smaku i zapachu. By艂a cudowna. Gor膮ca, pachnia艂a tak jak lubi艂. J臋zykiem p艂yn膮艂 wzd艂u偶 rzeki, post贸j na mi臋kkiej wyspie 艂echtaczki. By艂a nabrzmia艂a od krwi, cudowna. Jego j臋zyk robi艂 jej dobrze, czu艂 to, widzia艂 to w jej pijanych oczach. Mia艂 j膮, m贸g艂by zrobi膰 z ni膮 wszystko.Pragn膮艂 by by艂a jego, cho膰 wiedzia艂, 偶e nigdy nie b臋dzie na sto procent. By艂a wolna, nie m贸g艂 jej prosi膰,偶eby z niej zrezygnowa艂a. Teraz pie艣ci艂 j膮 palcami. G艂臋boko, delikatnie w to ciep艂o i wilgo膰. Cudowna. Zlizywa艂 j膮 ze swoich palc贸w, kt贸re potem dawa艂 jej do oblizania. Zatapia艂 si臋 w niej. Nie chcia艂 uton膮膰. Brzuch, p臋pek, piersi. Wygl膮da艂y jakby mia艂y eksplodowa膰. Sutki stercza艂y nieziemsko. Dwa guziczki. Naci艣ni臋cie kt贸rego podpali 艣wiat? J臋zykiem wok贸艂 nich. J臋cza艂a cicho jakby si臋 Mapa 艣liny dawno ju偶 wyparowa艂a z jej gor膮cego cia艂a. Dekolt, szyja, kark. Zosta艂a przez niego oznaczona, ma jego DNA. P艂atki i wn臋trza uszu. Rozp艂ywa艂a si臋. W ko艅cu poczu艂a w sobie jego twardego penisa. Pasowa艂 do niej idealnie, wiedzieli, 偶e tak b臋dzie. Taki by艂 plan wszech艣wiata. Musieli si臋 temu podda膰 bez protestu.
(...)
"Popi贸艂 i dym
Popi贸艂 i dym
Popi贸艂 i dym
Sativa euforia
Sativa
Sadza si臋 osadza
Na pami膮tk臋 masz co艣 do rozniecania ognia"
By艂o jej dobrze, mocne, g艂臋bokie uderzenia, spokojnie ale z si艂膮, 偶eby go zapami臋ta艂a na ca艂e 偶ycie. 呕adne z nich nie odwr贸ci艂o wzroku, nie ucieka艂o, ufali sobie, cho膰 to by艂o niebezpieczne. Szybciej, coraz szybciej. Jego r臋ce skanuj膮 jej cia艂o- faktura, temperatura, reakcja na dotyk jego d艂oni. Musi to zapami臋ta膰. Poczu艂 na penisie delikatne skurcze. To jej czy jego? By艂a taka pi臋kna, nie m贸g艂by jej skrzywdzi膰. Coraz mocniej i mocniej. Skurcze nasili艂y si臋. Jej cipka pulsowa艂a, pobudzaj膮c go do orgazmu. Kocha艂 si臋 z ni膮 mocno, bardzo to lubi艂a. Mocniej i szybciej. Jeszcze bardziej i bardziej. Sperma p艂yn膮ca z jej cipki wymieszana z jej sokami. Najwspanialszy nektar kt贸rego kiedykolwiek smakowa艂. Zanurzy艂 w nim palce, w艂o偶y艂 do jej ust. A potem poda艂 jej ten eliksir ze swojego j臋zyka. Pi艂a zach艂annie, by艂a ci膮gle na szczycie, obecna w Tu i Teraz. Obecna w nim- smakiem,zapachem ,dotykiem. Byli jednym, niczego oboje ju偶 wi臋cej nie chcieli. P艂yn臋li w tym jak w spokojnej rzece, z szeroko otwartymi oczami. Za oknem sko艅czy艂 si臋 艣wiat. W tym momencie mia艂 j膮 na sto procent.
KrissBrown
"Usta spierzchni臋te mam, g臋st膮 艣lin臋, szybki wdech, przytrzymuj臋 chwile."
Czarneciasteczka
Dok艂adnie tak! S艂ysza艂am to w jej wykonaniu na 偶ywo, petarda! 馃挜
Czarneciasteczka
Cz.2.
Z艂apa艂 j膮 za nadgarstek. Mocny u艣cisk by艂 kajdankami z jego palc贸w. Czu艂a swoje t臋tno. Czu艂a, 偶e krew nie p艂ynie tak jak powinna. Tak szli. Chcia艂a co艣 powiedzie膰. "Cicho b膮d藕 " Kryszta艂ek lodu wypad艂 z jego ust. M贸g艂by j膮 skaleczy膰. Ona bieg艂a za nim. Przez pole, przez sieci z paj臋czyn, z艂apa艂 j膮. Czu艂a si臋 jak sarna. Mia艂a 艂agodne oczy, w kt贸rych na dnie mo偶na by艂o zobaczy膰 艣mier膰. Nale偶a艂o si臋 tylko dobrze przyjrze膰, pod odpowiednim k膮tem padania 艣wiat艂a. D藕wi臋k klucza otwieraj膮cego zamek. Wesz艂a do 艣rodka. W pomieszczeniu panowa艂 p贸艂mrok. Na 艂ydkach poczu艂a delikatny dotyk kociego grzbietu. Patrza艂 na ni膮 wielkimi 艣lepiami. By艂y zielone, pi臋kne, mieni艂y si臋 w tym p贸艂mroku jak dwa 艣wietliki. Zielony to jej ulubiony kolor, uspokoi艂 j膮 na par臋 sekund. On sta艂 oparty o 艣cian臋, u艣miecha艂 si臋. W艂o偶y艂 palce d艂oni w jej w艂osy,tu偶 nad karkiem, zacisn膮l. Kilka krok贸w. Rzuci艂 ni膮 o 艣cian臋. Si艂a by艂a kontrolowana, inaczej mog艂aby si臋 o ni膮 roztrzaska膰 jak fala o ska艂y. " Rozbierz si臋 " Ju偶. Trzymaj膮c j膮 znowu za w艂osy, kaza艂,by postawi艂a stop臋 na kaloryferze. Przycisn膮艂 j膮 mocno do 艣ciany. Jego d艂o艅 mia偶d偶y艂a jej sutka. Chcia艂a jeszcze. Niech to si臋 nigdy nie ko艅czy. Chcia艂a si臋 z nim pieprzy膰. Dreszcze od do艂u do g贸ry i z powrotem. Gryz艂 jej szyj臋. Uwolni艂 piersi i mocno zakry艂 d艂oni膮 jej usta. By艂a w stanie oddycha膰 tylko przez nos. Pieprzy艂 j膮 mocno, wgniata艂 w 艣cian臋. Bardzo szybko. Jakby chcia艂 zrobi膰 z niej drzwi,kt贸re zaprowadz膮 do innego wymiaru w jakie艣 bajkowe, magiczne miejsce. Jakby chcia艂 przez ni膮 przej艣膰.Szarpn膮艂 j膮 mocno, odwr贸ci艂 twarz膮 do siebie. Jego r臋ka na jej szyi. Pomimo uwolnionych ust nie mog艂a oddycha膰 swobodnie. Dotykali si臋 nosami. "Patrz na mnie, nie mo偶esz zamkn膮膰 oczu". Nawet gdyby mia艂y jej wyschn膮膰, nie zrobi tego.Znowu j膮 pieprzy艂. Grzeba艂 jej w g艂owie, robi艂 ba艂agan. Totaln膮 rozpierduch臋. Wyszed艂 z niej. Co si臋 dzieje, dlaczego? Przecie偶 za chwil臋 b臋dzie stacja ko艅cowa, spe艂nienie w postaci orgazmu. "Chcesz dalej to musisz poprosi膰. Kl臋knij." Kolejne magiczne zakl臋cie. Kl臋cza艂a maj膮c przed oczami jego kutasa. "Popro艣 艂adnie ". "Prosz臋..." Bardziej da艂o si臋 s艂ysze膰 j臋k, ni偶 ci膮g sensownie nast臋puj膮cych po sobie liter. Rzuci艂 j膮 na ziemi臋. Pieprzy艂 tak mocno jak si臋 da艂o. Kot przygl膮da艂 im si臋, ziewn膮艂 jakby to przedstawienie go nudzi艂o, jakby ogl膮da艂 je po raz kolejny. Ziele艅 jego oczu by艂a jedynym dowodem na istnienie 艣wiata. Jak ko艂o ratunkowe, latarnia na wzburzonym morzu. Odda艂a si臋 mu, bardziej ju偶 nie mog艂a. Bardziej to by艂aby 艣mier膰. Teraz dryfowa艂a po morzu, by艂a ciep艂ymi falami, kt贸re wyp艂ywa艂y z jej cia艂a na pod艂og臋, liza艂y cieniami 艣ciany i sufit. P艂uca miarowo pompowa艂y powietrze. Pr贸bowa艂y je odzyska膰. Jego wzrok utrzymywa艂 j膮 na powierzchni. Jego palce w jej ustach. Mi臋kki,suchy j臋zyk. Jakby zamkn臋艂a oczy to w ka偶dej chwili m贸g艂by rzuci膰 j膮 na dno, pozbawiaj膮c ponownie powietrza. Jego sperma na jej plecach i pupie, odwr贸ci艂a si臋 na plecy, najpierw prosz膮c o zgod臋. Na piersiach i brzuchu. By艂a mu wdzi臋czna. By艂a spokojna, nie walczy艂a, totalnie pozbawiona strachu. Po raz pierwszy w 偶yciu.
Czarneciasteczka
Cz.1.
Poci膮g sun膮艂 miarowo po torach. Muzyka w s艂uchawkach zanika艂a, du偶o zieleni i las贸w, s艂aby zasi臋g. Szkoda, bo popsu艂o jej to plan gapienia si臋 przez okno- lubi艂a dopasowywa膰 muzyk臋 do obraz贸w,kolor贸w i faktur pejza偶u. Stado saren przeci臋艂o pole. Jedna obejrza艂a si臋 za siebie. Czy偶by s艂ysza艂a jak j膮 wo艂a? Zamkn臋艂a oczy. Cienie pod powiekami zmienia艂y si臋. Balansowa艂a pomi臋dzy jaw膮 a snem, na palcach. Zapach, kt贸ry si臋 pojawi艂 pachnia艂 jak daleka podr贸偶, pasowa艂 jej do Tu i Teraz. Pieprz, suszony tyto艅, kardamon i imbir. Wanilia? Otworzy艂a oczy. Siedzia艂 na przeciwko niej. Kiedy i jak dosta艂 si臋 do jej przedzia艂u?A mo偶e to sen, mo偶e zmaterializowa艂 si臋 jak duch. W snach to normalne, nie ma co si臋 ba膰. Gapi艂 si臋 w telefon, ale mog艂aby przsi膮c, 偶e u艣miecha si臋 do niej,a nie do tego,co tam widzi. Mia艂 r臋ce o d艂ugich palcach. Jednodniowy zarost. Szaroniebieskie oczy. B艂yszcza艂y jak l贸d. By艂y zimne i poci膮gaj膮ce. Usta z delikatnie podniesionymi k膮cikami. Ciekawe jaki smak mia艂aby jego 艣lina pomieszana ze smakiem jej sk贸ry- ta mikstura mog艂aby stanowi膰 wybuchow膮 mieszank臋. Zamkn臋艂a oczy. Za d艂ugo si臋 gapi. Na go艂ych 艂ydkach poczu艂a delikatny dotyk jego n贸g. Jego sk贸ra delikatnie j膮 musn臋艂a. Otworzy艂a oczy, powiedzia艂a "Przepraszam". U艣miechn膮艂 si臋, jego spojrzenie z艂apa艂o j膮 na haczyk i nie chcia艂o pu艣ci膰. Pomimo tego, 偶e cofn臋艂a nogi, on wyci膮gn膮艂 swoje w jej stron臋. Butem zdecydowanie przesun膮艂 jej stop臋 do drugiej stopy. Z艂膮czy艂a kolana. Jego nogi by艂y na zewn膮trz, dotyka艂y jej 艂ydek. Siedzia艂a jak sparali偶owana. Nie mog艂a uciec. Nie chcia艂a. Jego spojrzenie rzuca艂o w ni膮 ostre kryszta艂ki lodu, kt贸re nie chcia艂y si臋 topi膰. Zaczepia艂 j膮. Co b臋dzie jak za chwil臋 b臋dzie musia艂a wysi膮艣膰? Zdj膮膰 swoj膮 walizk臋 znad jego g艂owy. Czy by tego chcia艂a, 偶eby wysiadl z ni膮? Wydawa艂o jej si臋, 偶e poci膮g bardzo przyspieszy艂, obraz za oknem by艂 rozmyty jak mokra akwarela. Musia艂a sobie szybko przypomnie膰 dok膮d jedzie. Kr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie. Ma tylko kilka minut na to,偶eby wysi膮艣膰. Zdj膮膰 walizk臋. Stan膮膰 przed nim, wyci膮gn膮膰 do g贸ry r臋ce, wspi膮膰 si臋 na palcach. By艂a unieruchomiona.
Teraz. Jej r臋ce w g贸rze, krok do przodu, sta艂a na palcach. Musia艂a by膰 blisko jego twarzy bo czu艂a na brzuchu jego oddech. By艂a pewna,偶e wcze艣niej opiera艂 si臋 o fotel. Teraz jego cia艂o zmieni艂o pozycj臋. Spojrza艂a w d贸艂. Gdyby wystawi艂 j臋zyk m贸g艂by j膮 tam poliza膰. Oddech przyspieszy艂. Ta my艣l unios艂a j膮 na chwil臋 w powietrze. "Nie teraz. Wysiadamy razem ". Czy us艂ysza艂a to naprawd臋, czy to tylko jaki艣 senny majak? Usiad艂a, by艂a pos艂uszna, dziwne podniecaj膮ce uczucie. Kto艣 ma j膮 w gar艣ci, mo偶e zrobi膰 z ni膮 co zechce, mo偶e rzuci膰 na ni膮 milion zakl臋膰 a ona zrobi wszystko,co jej ka偶e. I b臋dzie prosi艂a o wi臋cej, b臋dzie b艂aga艂a go o wi臋cej, gdy dostanie tylko okruchy tego, co mog艂oby nast膮pi膰. B臋dzie j膮 kontrolowa艂 a ona b臋dzie go o to prosi艂a. Obserwowali si臋. Po karku przebiega艂 jej maraton dreszczy. R臋ce by艂y niespokojne. Mi臋艣nie gotowe do reakcji na bod藕ce. Wyostrzone zmys艂y. Szybki oddech. Poci膮g mija艂 kolejne stacje. On kaza艂 jej nic nie m贸wi膰, tylko patrze膰 na siebie. Wsta艂,zdj膮艂 jej walizk臋. W przeciwie艅stwie do niej nie musia艂 stawa膰 na palcach. "Wsta艅 i id藕. Nic nie m贸w. B臋d臋 za tob膮 ". Wysiedli z poci膮gu. Gdzie byli? Co si臋 za chwil臋 stanie?
Czarneciasteczka
Niebo dzisiaj wisi nisko, jest ci臋偶kie, nabrzmia艂e od wody i szaro艣ci. Postanowi艂a wyj艣膰 z domu. Spacery zawsze dobrze jej robi膮. Tak jak muzyka. A po艂膮czenie tych dw贸ch jest dla niej jak medytacja. Dzisiaj pomedytuje szaro艣ci膮 i wilgoci膮. Powietrze sta艂o w miejscu,by艂o jak zamkni臋te w s艂oiku, bez objaw贸w ruchu. Za to jej cia艂o by艂o maksymalnie wprawione w ruch. Mia艂a wra偶enie, 偶e gdyby tylko unios艂a r臋k臋, to paznokciami mog艂aby przebi膰 t膮 szar膮 i g臋st膮 pian臋 z chmur. Mija艂a miejsca i ludzi. Lubi艂a zapami臋tywa膰 szczeg贸艂y i fragmenty obydwu. Lubi艂a 艂apa膰 spojrzenia, pl膮ta膰 si臋 w paj臋czynie siatk贸wki. Rejestrowa艂a detale. Wyschni臋ty kwiat w oknie. D艂ugie palce d艂oni m臋偶czyzny,kt贸ry przechodzi艂 obok niej. Zapach. Potem spojrzenie kobiety,kt贸ra z nim sz艂a. By艂o zimne jak l贸d. Jaki jest d藕wi臋k krojonego lodu? Zapach kwitn膮cej lipy, czyje艣 perfumy. Mokre li艣cie. G臋sia sk贸rka, kiedy spojrzenia krzy偶uj膮 si臋 na kilka sekund. Ile czasu min臋艂o? Ile krok贸w, uderze艅 serca. Ile litr贸w przepompowanej krwi. Zacz臋艂o si臋 od kilku kropli. Tak samo jak zawsze. Cieszy艂a si臋. Z premedytacj膮 nie wzi臋艂a parasola. Chcia艂a zmokn膮膰, k膮pa膰 si臋 w deszczu, wystawia膰 j臋zyk do g贸ry, z otwartymi oczami. Ulubiony park, nurzanie si臋 w zieleni. Ziele艅 pasuje do niej. Do jej sk贸ry i koloru w艂os贸w, do pieg贸w-lubi膮 si臋. Ziele艅 艂adnie pachnie, jest delikatna, ma neutraln膮 temperatur臋. Otula i uspokaja. Teraz pada艂o ju偶 na dobre, by艂o cudownie. Szaro艣膰 p臋k艂a, wszystko ciek艂o, kapa艂o. Prosto na ni膮, do szpiku jej Ja. Zapami臋ta膰 to,zapisa膰 jak najwi臋cej, zrobi膰 notatki na sk贸rze, nauczy膰 si臋 na pami臋膰, by potem powtarza膰 jak mantr臋. Wytarza膰 w deszczu Ja, zmoczy膰 je ca艂e. Wszystko w niej krzycza艂o. Zmys艂y miesza艂y si臋 z chmurami,deszczem z powietrzem, kt贸rym w ko艅cu da艂o si臋 oddycha膰. Materia艂 koszulki przem贸k艂. Buty. Spodnie. Jakby w ubraniu wesz艂a prosto pod prysznic. Deszcz la艂 si臋 po jej plecach, eksplodowa艂 twardymi sutkami, mokry brzuch, palce, ty艂ek. Kolana i 艂okcie. Wszystko ciek艂o. Teraz do domu. Szybko. Zamkn臋艂a drzwi, na pod艂odze zrobi艂a poka藕n膮 ka艂u偶臋. By艂a deszczem,soczyst膮 zieleni膮,eksplozj膮 oddech贸w. Zdj臋艂a koszulk臋. Buty, spodnie,skarpetki, stanik i majtki. Wesz艂a do pokoju. Szeroko otworzy艂a okno. Zas艂oni艂a szar膮 zas艂on臋. Musi kupi膰 zielon膮 - pomy艣la艂a. Mia艂a zielony koc,zawsze to co艣. Roz艂o偶y艂a go starannie na pod艂odze. Po艂o偶y艂a si臋. Roz艂o偶y艂a szeroko nogi. Jej cia艂o delikatnie pulsowa艂o jakby 艣piewa艂o cich膮 piosenk臋. Jakby mrucza艂o i szepta艂o jednocze艣nie. By艂a mokra od wody. W艂osy przyklejone do szyi, pachnia艂y deszczem i perfumami. Dotyk sprawia艂 jej du偶o przyjemno艣ci. Mia艂a zimne r臋ce. Dreszcz. Plecy wygi臋te w 艂uk. Kulka ciepla w dole brzucha. Mia艂a mokr膮 cipk臋. Od deszczu pewnie te偶. Ale nie tylko. Ka偶dy ruch palcami sprawia艂 jej ogromn膮 przyjemno艣膰. Czu艂a jakby kocha艂a si臋 z deszczem na trawie. Mog艂aby uwierzy膰 w to, 偶e jej palce pachnia艂y zieleni膮. Dreszcz i kolejny skurcz. Cieplo w dole brzucha w臋druje wy偶ej do piersi. Wybucha tam delikatnie. Jeszcze delikatnie by potem m贸c eksplodowa膰 w g艂owie. Ale to nie teraz. Zaraz,za chwil臋. Dotyk by艂 intensywny, zdarza艂o si臋,偶e przyjemnie bola艂. Lubi艂a tak. Intensywnie. 呕eby poczu膰 to do granic,偶eby by膰 tym dotykiem. W powietrzu unosi艂 si臋 jej oddech i zapach. Coraz szybszy i szybszy. Wibrowa艂 i pulsowa艂. Wiatr rusza艂 zas艂on膮 jakby chcia艂 bra膰 w tym udzia艂. Podgl膮da艂 j膮. Kulka ciep艂a zrobi艂a jej dziur臋 w g艂owie, by potem szybko przeszy膰 ca艂e cia艂o, a偶 po ko艅ce palc贸w u st贸p. Skurcze miota艂y jej cia艂em- ta艅czy艂a w deszczu na trawie. W膮cha艂a j膮, zaciska艂a na niej swoje palce. Wyrywa艂a i gryz艂a. Mia艂a od niej zielone kolana. Rozpad艂a si臋 na milion kawa艂k贸w. Mia艂a smak deszczu w k膮cikach ust.
Daniel181
Zacne 馃拫
ZiomekZiomek1997
Ale historyjka 馃槆馃槄鉂わ笍